wtorek, 1 listopada 2011

SPITFIRE


Chyba każdy miłośnik lotnictwa ma jakiś swój ulubiony samolot. Tak też jest i w moim przypadku. Otóż mi odkąd pamiętam, szczególnie podoba się najsłynniejszy brytyjski myśliwiec Supermarine Spifire. Z racji tego, że do kręgu moich zainteresowań, obok lotnictwa, należy również historia (co w moim przypadku w sporej mierze łączy się z lotnictwem), będąc jeszcze bardzo młodym, zacząłem czytać wiele książek (i wciąż do dnia dzisiejszego, z równie dużym jak kiedyś zaciekawieniem, zgłębiam stopniowo treści kolejnych), stanowiących wspomnienia pilotów - głównie Polaków, walczących w II Wojnie Światowej. Oprócz "Czarnych Krzyży nad Polską" Stanisława Skalskiego i "Latających Tygrysów" Witolda Urbanowicza, były to głównie wspomnienia z okresu Bitwy o Anglię - na przykład słynny "Dywizjon 303", autorstwa Arkadego Fiedlera, czy "Niebo w Ogniu" Bohdana Arcta, kiedy to polscy lotnicy w służbie angielskich Royal Air Force, dosiadali właśnie owych Spitfire'ów, a także równie słynnych i przepięknych Hawker Hurricane'ów, walcząc i ginąc w niezliczonych, zaciekłych powietrznych pojedynkach z Luftwaffe na niebie Wielkiej Brytanii. Pewnego dnia, obejrzałem też po raz pierwszy w życiu, jakże wspaniały film "Bitwa o Anglię", w którym w kilku scenach, uwzględniony został udział polskich pilotów w tej największej w historii bitwie powietrznej. Siłą rzeczy więc zacząłem marzyć o ujrzeniu tych maszyn na żywo. 

Spitfire i Hurricane lecące skrzydło w skrzydło - XV MPL Góraszka 2010
 Rok 2010, a konkretniej czerwiec tego roku, był miesiącem w którym marzenie, wydające mi się niegdyś tak odległym i prawie niemożliwym, stało się rzeczywistością. W dniu 13 czerwca, podczas XV Międzynarodowego Pikniku Lotniczego w Góraszce, na którym miałem szczęście być, z dolotu, zaprezentował się w locie oryginalny Supermarine Spitfire Mk.Vb w malowaniu polskiego 317 "Wileńskiego" Dywizjonu RAF (w którym niegdyś faktycznie służył) o numerze bocznym JH-C oraz Hawker Hurricane z numerem bocznym HA-C. Był to jeden z najwspanialszych momentów mojego życia, w którym mimo "walki", nie udało mi się zwalczyć wzruszenia... Widok obu tych maszyn lecących skrzydło w skrzydło, prawie jak za dawnych czasów oraz towarzyszący temu ryk dwóch silników Rolls-Royce Merlin, to rzecz po prostu nie do opisania. Podczas owych pokazów lotniczych, obie maszyny zaprezentowały się także osobno w pokazie dynamicznym. Zarówno "dziadek" Spitfire, jak i "dziadek" Hurricane, mimo swojego wieku, szalały przez kilka/kilkanaście minut nad EPGO, niczym w czasach swojej młodości na niebie swej ojczyzny - Anglii.

Ja i Spitfire - IV Płocki Piknik Lotniczy 2010
Tydzień później, w sobotę 19 czerwca razem z kilkoma innymi członkami mojego rodzimego Aeroklubu Włocławskiego, poleciałem naszym aeroklubowym AN-2 na IV Płocki Piknik Lotniczy, gdzie również miał zaprezentować się ten legendarny, myśliwski duet. Gdy tylko wylądowaliśmy na lotnisku Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej (EPPO), wysiadłem z poczciwego Antka i rozejrzałem się po lotnisku. Wtem spostrzegłem stojącego w oddali Spitfire'a. Zobaczę go z bliska! - pomyślałem podekscytowany, niemal wykrzykując to nagłos. Jednakże zanim to nastąpiło, musiałem udać się po odbiór swojego identyfikatora z napisem - "Zespół Latający", pełniącego rolę przepustki, gwarantującej praktycznie swobodny dostęp do wszystkich samolotów. Zaraz po jego odebraniu udałem się w stronę wiadomej maszyny. Początkowo stanąłem w odległości jakichś piętnastu metrów od niego w celu zrobienia pierwszych zdjęć. Był po prostu piękny... Stał dumnie z zadartym nosem, na którym pod rurami wydechowymi widniała biało-czerwona szachownica symbolizująca przynależność do polskiego Dywizjonu RAF oraz godłem 317 "Wileńskiego" Dywizjonu tuż za otwartą kabiną. W końcu nadszedł kolejny moment, o którym marzyłem od bardzo dawna. Dotykając kadłuba tego pięknego myśliwca z trudem powstrzymywałem wzruszenie, mając świadomość, że w czasie wojny za sterami tego konkretnego egzemplarza Spitfire'a, podczas jego służby w 315 "Dęblińskim" oraz 317 "Wileńskim" Dywizjonie, zasiadali do walki słynni piloci polscy, m.in. Aleksander Chudek, Stanisław Blok, Ludwik Martel, Tadeusz Andersz, Franciszek Kornicki (między innymi jego osobisty podpis widnieje na wewnętrznej stronie drzwiczek kabiny do dnia dzisiejszego) i Jerzy Mencel. Następne, myślę kilkadziesiąt minut spędziłem podziwiając, głaszcząc i fotografując ten wspaniały samolot oraz rozmawiając z Anglikiem, członkiem Historic Aircraft Collection, czyli organizacji, do której owy Spitfire należy. Później zarówno Spitfire jak i Hurricane (który w Płocku zaprezentował się z dolotu, startując i lądując na lotnisku w Modlinie) zaprezentowały się w powietrzu. Nigdy raczej nawet nie sądziłem, że to wszystko spotka mnie w Polsce. Na koniec umieszczam jeszcze kilka zdjęć z mojego spotkania z moim ulubionym samolotem.






Podpis na wewnętrznej stronie drzwiczek kokpitu - "F. Kornicki 315 Sqn."




       




Z członkiem Historic Aircraft Collection

2 komentarze:

  1. Tak, Spitfire wymiata, zgodzę się :)Jedyny w swoim rodzaju. Aczkolwiek mi się osobiście podoba Supermarine Attacker, jeden z pierwszych odrzutowców w uzbrojeniu brytyjskiego morskiego lotnictwa :)...jest ich jeszcze całe mnóstwo...

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Gloster Meteor był ładniejszy od Attacker'a. :P

    OdpowiedzUsuń