wtorek, 1 listopada 2011

Moja pierwsza w pełni lotnicza przygoda miała miejsce kiedy byłem jeszcze w jednej z pierwszych klas szkoły podstawowej. Był to trwający parę minut lot szybowcem w obrębie naszego aeroklubowego lotniska. W locie tym wystąpiłem rzecz jasna w roli pasażera. Start odbył się z wyciągarki. „No i mamy wysokość dwieście dwadzieścia metrów.” – te słowa instruktora, z którym wtedy leciałem, pamiętam jakby to było wczoraj. Mimo, że cały lot miał miejsce sporo lat temu i nie pamiętam dokładnie jego przebiegu, a wyżej wymienione słowa instruktora to w zasadzie jedyna rzecz z tamtej chwili, która na dobre utkwiła mi w pamięci do dnia dzisiejszego, jedno jest pewne - wydarzenie to pozwoliło mi przekonać się, jak bardzo prawdziwe są słynne słowa przypisywane Leonardowi Da Vinci – „Jeśli raz posmakowałeś latania, będziesz już zawsze chodził z oczami utkwionymi w niebo, bo tam byłeś i zawsze będziesz chciał tam wrócić”. Był to dzień, który miał ogromny wpływ na to, że dziś jestem Aerofilem...

1 komentarz:

  1. Kakadz - Przyjacielu. Sam wiesz, że nieraz słyszałem tę historię. Szybowce to chyba najbardziej szlechetne maszyny latające, ja niestety odrazu wsiadłem na samoloty. Szczegółów pierwszego lotu nie pamięta się - są tylko czyste odczucia nie zaburzone pilnowaniem zegarów i skupieniu. Jesteś najbardziej zakeconym "aerofilem" jakiego znam ;)

    OdpowiedzUsuń